W dawnych, słusznie minionych czasach, w żargonie osób z obsługi imprez tzw. masowych, gdy pytało się ich, co dzisiaj nagłośniacie, oświetlacie lub obsługujecie sprzętowo, scenicznie itd., najczęściej w odpowiedzi usłyszało się, że dzisiaj mamy „Dzień FJUTA”. Taki skrót od Dzień (miasta), Festiwal, Jarmark, Uroczystość (najczęściej państwowa), Teatrzyk, Akademia (gminna). Nie ważne co się „obskakiwało”, bo z punktu widzenia osób z obsługi technicznej, wszystkie te formy imprez, to kolejny raz taka sama sztampowa robota. Najczęściej to męczarnia, bo przez kilka godzin trzeba było stać lub siedzieć na rynku, albo w słońcu, jak na patelni lub w deszczu na łące, na której działy się np.: zawody strażackie, dożynki, turnieje wsi, itp. Obecnie „dzień fjuta*” może mieć jeszcze inne znaczenie.