W Rawiczu w dniach od 8 do 11 stycznia br. spadło najwięcej śniegu w Wielkopolsce. I jest to chyba od zimy z 1978 na 1979 r. największa ilość śniegu, który napadał w Rawiczu w dwa dni.
Stworzyło to wyjątkowo trudne warunki na drogach. Po prawie tygodniu walki różnych służb i firm odśnieżających, działających na zlecenie zarządców dróg powiatowych, gminnych i spółdzielczych - osiedlowych, wszystkie ciągi komunikacyjne w mieście są przejezdne. Wprawdzie jeszcze niektóre z uliczek są przejezdne z trudem, bo zwały śniegu powodują, że drożna jest jedynie połowa jezdni, ale generalnie nie było paraliżu komunikacyjnego za wyjątkiem okresu, gdy w niedzielę 11.01.2010 r. padał śnieg i parę rannych godzin w poniedziałek 12 stycznia.
W sytuacji kryzysowej, a zapewne taka po tym ataku zimy sprzed tygodnia miała miejsce, najważniejsze było przywrócenie drożności ciągów komunikacyjnych, a dopiero później brane były pod uwagę inne uwarunkowania, jak chociażby to, czy jest dojazd do jakiegoś garażu albo działki ogrodowej, czy też nie. W takich sytuacjach względy estetyczne są też na drugim planie, liczy się bardziej bezpieczeństwo, a mniej wygoda.
Jak zwykle w takich trudnych sytuacjach część mieszkańców, w tym przypadku spora część, zgłasza na wsiach, zareagowała bardzo pozytywnie i nie licząc na służby miejskie sama przystąpiła do usuwania śniegu. Były też i nerwowe sytuacje, bo bywają tacy, którzy zawsze znajdą sposobność do dania sobie upustu agresji z powodu jakichś żalów i w sytuacjach kryzysowych nabierają ochoty do zgłaszania pretensji po kolei do wszystkich świętych.
Po uporaniu się z drożnością ulic w mieście i przetarciu ciągów komunikacyjnych na wsiach, choć są jeszcze miejsca, gdzie pługi przejadą w nadchodzącą sobotę lub w niedzielę, rozpoczęła się wywózka części śniegu z terenu miasta. Jest to spowodowane między innymi tym, że prognozowane są „intensywne opady śniegu” na początku przyszłego tygodnia. I jeśli niestety te prognozy się sprawdzą, to musi znaleźć się na ulicach miejsce na przegarnięcie śniegu po tych opadach z jezdni głównych ciągów komunikacyjnych. Oby się to nie sprawdziło, bo to nie tylko sprawa kolejnych kłopotów komunikacyjnych, ale także problem z tym, co się będzie działo z nadmiarem wód po odwilży. Nie wspominając już o kosztach, które już dotąd są niemałe i dawno przekroczyły przewidywane kwoty na tzw. bieżące utrzymanie dróg gminnych na cały 2010 rok.