Czy będzie praca? Czy będą nowe miejsca pracy w Rawiczu? To pytanie od wielu miesięcy jest zadawane nieustannie na różnych spotkaniach. Oficjalnie odpowiadamy, że odpowiednie służby gminy czynią wszystko, co jest możliwe, aby zwrócić uwagę inwestorów na możliwość lokowania firmy w Rawiczu. Nieoficjalnie zaś dodajemy, że do czasu uzyskania potwierdzenia ze strony zainteresowanych inwestorów o pozytywnym zakończeniu przynajmniej wstępnego etapu negocjacji, nie możemy zdradzić tego, co jest przedmiotem rozmów, bo to przyniesie tylko szkodę naszym staraniom.
Właściwie pod presją licznych pytań, zamierzaliśmy na konferencji prasowej 2 kwietnia uchylić rąbka zasłony milczenia. Ale kolejny cios w rynek pracy - zapowiedź likwidacji "Gazometu", jaka do nas dotarła w czwartek 29 marca, od tego pomysłu nas odwiodła.
Dzisiaj z "Gazometem" jest już inna sytuacja. Światełko nadziei zaczyna być widoczne. Więc inne informacje o możliwych nowych miejscach pracy nie będą odbierane, jako "przykrywanie" tej niedobrej informacji o likwidacji zakładu zatrudniającego jeszcze 145 osób, jakimiś informacjami tylko "ku pokrzepieniu serc".
Najpierw kilka słów o sytuacji z "Gazometem". Zwrot "z", a nie "w" "Gazomecie" jest tu użyty celowo, bo samorząd nie może ingerować w wewnętrzne sprawy prywatnego przedsiębiorcy. Dlatego też nasza rola - samorządu gminnego i powiatowego może polegać na wysyłaniu sygnałów, że w wypadku najgorszego scenariusza - likwidacji zakładu, samorządy wyciągną rękę do inwestora gotowego nabyć mienie od właściciela "Gazometu". W tym też celu odbyły i jeszcze odbędą się kolejne, już zaplanowane, spotkania i negocjacje. I nie chodzi tu o pisanie jakiś artykułów do prasy biznesowej, czy listów popierających, tylko o ustalenia, na jakich warunkach będzie dalej funkcjonował "Gazomet". O efektach będziemy mogli poinformować dopiero po decyzji rozstrzygającej o losie załogi i zakładu.
Zupełnie niezależnie od sprawy ratowania "Gazometu", są od dawna prowadzone przez Urząd negocjacje w celu pozyskania innych inwestorów, zainteresowanych lokacją zakładów w Rawiczu.
W październiku 2011 roku do gminy zwróciła się firma konsultingowa o podanie dwóch potencjalnych lokalizacji dla zakładu o określonych parametrach. Inwestor planuje w Polsce otworzyć zakład nieuciążliwy dla środowiska: nie emituje hałasu, zapachów i nie wytwarza materiałów szkodliwych. Oczywiście, że natychmiast wyszła z Urzędu informacja o hali do kupienia od SEWS oraz wskazaliśmy, że mamy miejsce około 5-7 ha w Wałbrzyskiej Specjalnej Strefie Ekonomicznej "Invest-Park", wolne i niezabudowane tereny koło Dębna Polskiego. Przekazano nam, że przedsiębiorstwo "spoza kontynentu europejskiego", zebrało podobne informacje o innych lokalizacjach i teraz bada, która z nich może być najkorzystniejsza.
Po wysłaniu wstępnych informacji z Urzędu MGR, firma rozważa ewentualną lokalizację na terenach należących do strefy. Od tego czasu jeszcze dwukrotnie sporządzaliśmy zestawienia już konkretnych danych dla inwestora. Jesteśmy w stałym kontakcie z firmą pośredniczącą w negocjacjach. Od niej usłyszeliśmy, że dalsze procedury potrwają długo, a nasza gmina jest w czołówce rozważanych lokalizacji.
Na początku tego roku otrzymaliśmy informację z innego źródła, że obiektem SEWS jest zainteresowane przedsiębiorstwo spoza Polski. Pojawiła się gdzieś plotka, że tam ma być coś produkowane dla "IKEA", ale nie możemy potwierdzić tej informacji. Dzisiaj firma ma już zaawansowane negocjacje w sprawie nabycia hali SEWS i zapowiedziała, że szefostwo chce się spotkać z burmistrzem za kilka tygodni. Jeśli do takiego spotkania dojdzie, to poinformujemy o jego wynikach.
Obiektami SEWS zainteresowana była także inna firma zagraniczna, ale po wstępnej wymianie informacji o wielkości zakładu i infrastrukturze dalszych zapytań na razie nie było.
* * *
Tyle informacji zostało podanej na konferencji prasowej, a poniżej mój, już nieoficjalny, komentarz.
Dlaczego postanowiliśmy teraz o tych ciągle jeszcze niepewnych wyniku rozmowach poinformować? Otóż do niedawna o wszystkich rozmowach i udzielanych informacjach na zewnątrz Urzędu wiedziało kilka osób, więc mogliśmy liczyć na dyskrecję. Zachowanie poufności jest niezbędne, bo zaszkodzić negocjacjom jest niezwykle łatwo. Pamiętam negocjacje z Lucasem rozpoczęte gdzieś na początku 1998 r. Pod koniec roku, kilka miesięcy od pierwszych naszych spotkań z przedstawicielami Lucasa, mieliśmy już wstępną deklarację o lokalizacji zakładu w Rawiczu. I wtedy "wyprzedzająco" w eter oponenci puścili informację, że to wszystko bujda na potrzeby kampanii wyborczej o budowie jakiegoś nowego zakładu. Reakcja ze strony inwestora była natychmiastowa - co się tam u was dzieje, wycofaliście się, czy też uzgodnienia są nieważne? Trzeba było tłumaczyć, że to typowe w Polsce zachowanie się konkurencji przed wyborami. Więc odpowiedź z Lucasa była taka, że do dalszych rozmów przystąpimy po wyborach, bo my się od polityki trzymamy z daleka. Wybory odbyły się w październiku 1998 r. i dopiero po nich Lucas przystąpił do dalszych rozmów zakończonych podpisaniem notarialnej umowy. Przez złą propagandę negocjacje mogły zakończyć się fiaskiem. Wystarczy tylko przypomnieć wypowiedź jednego z negocjatorów ze strony firmy Lucas o innych naszych konkurentach. Otóż jedna z miejscowości odpadła z dalszych rozmów tylko dlatego, że na umówione w poniedziałek rano spotkanie z przedstawicielem Lucasa, burmistrz spóźnił się pół godziny i był nieprzygotowany do negocjacji. Już więcej dalszych rozmów w tej gminie nie było.
Od pewnego czasu krążą informacje o tym, że coś w trawie piszczy, bo w wydziałach Urzędu są zadawane pytania o materiały dla zainteresowanych inwestorów. Więc nie da się już zachować w tajemnicy dalszych kroków. A w dobie powszechnego dostępu do internetu, takie informacje najczęściej zniekształcone i złośliwie ośmieszane pojawiają się w sieci błyskawicznie.
Niestety, także dzisiaj muszę reagować na z pozoru błahe sygnały. Przypomnę choćby tę sprawę z grudnia 2009 r., gdy gmina oczekiwała na decyzję o przyznaniu środków UE na budowę wschodniej obwodnicy Rawicza. Jeden z radnych pojechał do Poznania do dyrektora odpowiedniego departamentu przekonywać, że gminie Rawicz się te środki nie należą. Argumentował, że burmistrz składając wniosek "naciągnął" nazywając, jego zdaniem "zwykłą drogę od ulicy powiatowej do krajowej" - wschodnią obwodnicą. Więc zdaniem tego radnego droga nie będzie spełniała roli obwodnicy. Dodać należy, że żaden z radnych nie ma upoważnienia do prowadzenia rozmów w jakichkolwiek sprawach na zewnątrz gminy. Jednak to nie zaszkodziło procesowi przyznania środków, bo dyrektor departamentu skontaktował się ze mną i wyjaśniliśmy wątpliwości. Ale niestety, na sesji budżetowej, w ostatnich dniach grudnia 2009 r., radni stworzyli taką większość w Radzie, która przegłosowała zakaz budowy wschodniej obwodnicy Rawicza. I w ten sposób gmina pozbawiona została możliwości skorzystania z 7 mln przyznanej dotacji. Później w kampanii wyborczej w 2010 r. ci, którzy zablokowali inwestycję i dotację, przekonywali wyborców i niektórych dziennikarzy, że uratowali, oczywiście ich zdaniem, budżet przed "katastrofalnym" zadłużeniem. Tymczasem gmina Rawicz miała wtedy prawie zerowe zadłużenie. Ale któż na tym z wyborców tak do końca się zna? I komu mieli w wyborach uwierzyć? Dzisiaj, niestety po latach, już wiadomo. Gmina straciła dotację, a rozwój przedsiębiorczości zahamowany został na wiele lat, bo nowych terenów przemysłowych jeszcze przez kilka kolejnych lat gmina nie będzie mogła tworzyć.
Dlatego nie dziwię się, że niedawno w internecie oraz w miejscowej prasie pojawił się czarny PR na temat działalności burmistrza. Czyżby znowu to była akcja "wyprzedzająca"?
Ale i z tym sobie też poradzimy.
Tadeusz Pawłowski