"Znani rawiczanie".
Referat wygłoszony przez Henryka Pawłowskiego w kinie „Promień” 21 listopada 2019 r.
Temat jest na tyle obszerny, że na potrzeby niniejszego wykładu proponuję podtytuł: „Wybrane sylwetki”. Wybór dokonany jest, rzecz jasna, w sposób subiektywny, jednak z założeniem, by dawał zróżnicowany obraz historii naszego miasta, ale głównie, z nielicznymi wyjątkami, tej z XIX wieku, a także wieku XX. Przedstawienie biografii znanych rawiczan począwszy od założenia miasta wykraczałoby poza ramy czasowe naszego spotkania, nie mówiąc już o tym, że wymagałoby wielomiesięcznej pracy przygotowawczej.
Najpierw musimy uściślić terminologię. Kogo określimy mianem człowieka „znanego”? „Wielki słownik języka polskiego” w zasadzie przytacza dwie definicje. Pierwsza: taki, którego zna lub o którym słyszało bardzo wielu ludzi. Zdajemy sobie sprawę, że „bardzo wielu” jest niepoliczalne, stąd też zaklasyfikowanie kogoś do tej kategorii może być dyskusyjne. Druga definicja z kolei wskazuje na cechę: wyróżniający się w czymś. W tym drugim przypadku wyraz „znany” przynależy do słownictwa oceniającego, zarówno pozytywnie, jak i negatywnie, bo ktoś może być znany z odwagi, patriotyzmu, altruizmu, gościnności, pracowitości, ale też z nietolerancji, okrucieństwa, surowości, zamiłowania do luksusu czy lenistwa. Zatem ciągle definicja nie jest jednoznaczna. Ponadto wyraz „znany” ma aż kilkadziesiąt synonimów, co jeszcze bardziej komplikuje sprawę, bo choć są to wyrazy bliskoznaczne, to jednak czasami różniące się polami semantycznymi. Przecież „znany” to: powszedni, codzienny, banalny, utarty, schematyczny, klasyczny itp., ale też szanowany, ceniony, godny, uznany, wybitny.
Oczywiście interesuje nas ten drugi ciąg znaczeń, który zbliża się do definicji wyrazu „zasłużony”. Zatem może właściwej należałoby mówić nie tyle o znanych rawiczanach, jakże często zapomnianych, ale o zasłużonych. I znów przytoczmy „Wielki słownik języka polskiego”: „zasłużony” - to taki, który jest uzasadniony ze względu na czyjeś postępowanie, pracę lub osiągnięcia: zasłużony może być na przykład urlop, zasłużona może być emerytura; ale jest też drugie znaczenie - zasłużony obywatel, czyli taki, który zrobił dla innych coś dobrego i ocenianego jako ważnego i wartościowego. Zatem tematem wykładu będą ludzie właśnie w taki sposób zasłużeni.
Drugi problem metodologiczny dotyczy słowa „rawiczanin”. I od razu przypomnienie: rawiczanin, tak jak krakowianin, szczecinianin czy poznaniak pisze się małą literą. Tylko i wyłącznie. Natomiast Wielkopolanin, Małopolanin czy Ślązak – dużą literą. Kogo możemy uznać za rawiczanina? Tego, który urodził się w Rawiczu. Ale czy tylko? Rawiczaninem uznamy też tego, który mieszka czy też mieszkał w Rawiczu. No dobrze – jak długo? Rok? Pięć lat, dwadzieścia? A jeśli odsiaduje dożywotni wyrok w zakładzie karnym w Rawiczu? Znowu – nie określimy tutaj precyzyjnie tego kryterium. Rawiczanin zatem to ktoś, kto mieszkał tu jakiś, jednak dłuższy, czas. Ale jest jeszcze jeden bardzo ważny element „rawickości”: rawiczaninem uznamy też tego, kto się nim czuje. To poczucie związku z miejscem, ziemią i ludźmi nie jest bez znaczenia. Tak jak narodowość jest „deklaratywną (opartą na subiektywnym odczuciu) cechą indywidualną każdego człowieka, wyrażającą jego związek emocjonalny (uczuciowy), kulturowy lub genealogiczny (ze względu na pochodzenie rodziców) z określonym narodem” (Art. 2 Ustawa z dnia 4 marca 2010 roku o narodowym spisie powszechnym ludności i mieszkań w 2011 roku - Dz.U. z 2010 roku nr 47, poz. 277), tak i przynależność do wspólnoty danego miasta, miejscowości, ziemi, zwłaszcza rodzinnej, tak zwanej „małej Ojczyzny”, jest kategorią subiektywną, uczuciową. W pewnym sensie mianem rawiczanina, być może, można by jeszcze określić kogoś, kto zmarł w Rawiczu lub spoczywa na tutejszym cmentarzu.
O tym, czy ktoś jest zasłużony, decydują inni. Ktoś może być znany, to znaczy sławny, w różnej skali, także w tej lokalnej, wśród danej społeczności. Ale czas często weryfikuje ową sławę. O wielu celebrytach szybko się zapomina. Dopiero z perspektywy pokolenia lub wielu pokoleń widać prawdziwą wartość, rzeczywiste dokonania. Oczywiście sprawa nie jest tak prosta, albowiem zdarza się też tak, jak na przykład w dramacie Jerzego Szaniawskiego pt. „Żeglarz”. Jest to utwór o lokalnym bohaterze, marynarzu – kapitanie Nucie, który zginął, nie chcąc opuścić płonącego statku. W pięćdziesięciolecie śmierci mieszkańcy stawiają mu pomnik. Tymczasem młody historyk Jan dotarł do autentycznej biografii kapitana. Wcale nie zginął, a czyny, których dokonał, bynajmniej nie były bohaterskie. Prawda i mit, legenda. Czasami potrzebna. Taka legenda w pewnym sensie dotyczy jednego z rawickich bohaterów – Stanisława Mikołajewicza, który „pierwszy oddał życie za wolność swego rodzinnego miasta Rawicza” (jak głosi napis na jego grobie) podczas powstania wielkopolskiego. W rzeczywistości tak nie było. Legendą owiana jest też śmierć innego rawickiego bohatera z czasów powstania wielkopolskiego – Stanisława Kamińskiego. Ale to temat na inne opowiadanie. Pozostańmy przy stwierdzeniu, że czas dobrze weryfikuje, zazwyczaj. Dlatego też będę mówił tylko o zmarłych. I tylko dobrze.
Zasłużonym obywatelom wznosi się pomniki, czyni się ich patronami instytucji, nazywa się ich imieniem ulice i place. W taki sposób również w naszym mieście honoruje się rawiczan. Żadnego pomnika – jak na razie – nie ma. Co ciekawe, i w dużym stopniu bardzo zastanawiające, spośród rawickich placówek oświatowych, wychowawczych czy kulturalnych tylko jedna nosi imię osoby związanej z Rawiczem, czy mówiąc precyzyjniej – Sarnową: jest to tamtejsza Szkoła Podstawowa nr 5 im. Karola Kurpińskiego. Tylko jedna instytucja naszego miasta za patrona przyjęła znanego rawiczanina - jest to Dzienny Dom Pomocy Społecznej im. dr Stanisława Dzieciuchowicza. Dwa obiekty sportowe w Rawiczu noszą imię osób z naszym miastem związanych – to stadion żużlowy im. Floriana Kapały oraz Zespół Boisk „Orlik” im. Tadeusza Konata, znajdujący się przy Szkole Podstawowej nr 1. Jedna z sal ekspozycji stałej Muzeum Ziemi Rawickiej nosi imię Romana Rybackiego. Natomiast rawickie władze łaskawsze były w stosunku do patronów ulic. A zatem mamy w Rawiczu ulice – Bączkiewicza, Buszy, Cepurskiego, Cieplińskiego, Dzieciuchowicza, Englerta, Kalickiego, Kamińskiego, Miedzińskiego, Mikołajewicza, Przyjemskiego, Pużaka, Ryblewskiej-Cichońskiej, Scherwentkego, Sczanieckich, Simoniego i plac Kowalskiego. Jest jeszcze Rondo Sarnowskie im. Zelka, ulica Kurpińskiego w Sarnowie i ulica Kapały w Szymanowie. Związek z naszą gminą ma jeszcze patron jednej z rawickich ulic – Stefan Bobrowski. A zatem – jednak niewiele. Prawdę mówiąc, nie rozumiem polityki lokalnych władz, skoro w sąsiedztwie ulic o nazwach ściśle związanych z historią Rawicza i upamiętniających zasłużonych obywateli tego miasta, uchwałą Rady Miejskiej Gminy Rawicz nadano ulicy Nowiaszaka (w myśl – jak rozumiem – dekomunizacji przestrzeni publicznej) nazwę Myśliwska.
Znanych rawiczan i nieznanych czeka ten sam los. Niektórzy spoczywają na cmentarzach w różnych, często odległych miejscach świata, inni pochowani zostali na rawickich cmentarzach. I tym naszym nekropoliom warto poświęcić chwilę uwagi.
Rawicz od założenia miasta w 1638 roku był miastem wielowyznaniowym i wielonarodowym. Fundator, Adam Olbracht-Przyjma Przyjemski, katolik, który przeszedł na protestantyzm, założył miasto dla uchodźców ze Śląska i z Czech podczas wojny trzydziestoletniej, głównie Niemców wyznania ewangelickiego, gwarantując im pełną wolność praktyk religijnych. Kierował się zapewne względami miłosierdzia i chęcią niesienia braciom w wierze pomocy, być może liczył też na późniejsze korzyści ekonomiczne. Nic więc dziwnego, że obdarzył miasto licznymi przywilejami, w tym prawem budowy obok rynku kościoła ewangelickiego z plebanią, szkołą i z cmentarzem położonym za miastem. Znajdował się on w rejonie ograniczonym obecnymi ulicami: Boczną, Półwiejską, Południową i był najstarszym w naszym mieście, z piękną kaplicą w stylu neogotyckim z drugiej połowy XIX wieku.
Cmentarz zlikwidowano na początku lat 70. XX wieku, czyniąc z niego miejski park. Cmentarz ewangelicki był również w Sierakowie, do którego przed założeniem Rawicza przybywali już uchodźcy, w rejonie obecnych ulic Ogrodniczej, Miłej, Jesiennej. Do dziś przetrwały tam ruiny kaplicy grobowej.
Ale wśród pierwszych osadników była również ludność polska wyznania katolickiego, pochodząca z Wielkopolski i Dolnego Śląska, oraz Żydzi. Ci ostatni, mimo restrykcyjnych zakazów, obchodząc przepisy, również zaczęli tu się osiedlać. W łacińskim dokumencie z 8 czerwca 1648 roku, właściciele Rawicza – Aleksander Mikołaj ze Stemberga Kostka wraz z żoną Zofią z Przyjmy Kosteżyną, stwierdzają: „uznaliśmy również, że Żydzi nie przynoszą żadnych korzyści naszym dochodom i nie pomagają w ich zwiększaniu, a jedynie chcą czerpać korzyści i zyski z powstałego miasta Rawicz” (patrz: Tadeusz Pawłowski, Żydzi w Rawiczu. Historia społeczności żydowskiej w Rawiczu. Rys historyczny z okazji 130. rocznicy poświęcenia synagogi, Rawicz 2019, s. 5). Dlatego zadekretowali liczne zakazy dotyczące Żydów, m.in. zamieszkiwania na stałe, budowy domów, handlu artykułami spożywczymi, uboju i przetwarzania mięsa, a nawet prac porządkowych. Dopiero na początku XVIII wieku od ówczesnego właściciela miasta Jana Kazimierza Sapiehy rawiccy Żydzi uzyskali zniesienie restrykcyjnych przepisów.
Cmentarz żydowski znajdował się w Sierakowie, w związku z zakazem osiedlania się w Rawiczu. Nieznana jest data jego powstania, ale na pewno istniał on już na początku XVIII wieku i kilkakrotnie był powiększany. Znajdował się w pobliżu obecnych ulic Kalickiego oraz Wzgórze (na tzw. Judebergach) i obejmował obszar o powierzchni 1,7 hektara, otoczony murem z okazałą bramą, wyróżniający się obecnie grupą okazałych dębów. „W 1941 roku Niemcy przystąpili do likwidacji miejscowego cmentarza żydowskiego. Zniszczono nie tylko płyty nagrobne (macewy), ale także rozebrano mur (pozostała tylko brama) i zniwelowano teren. Część macew Niemcy wykorzystali jako płyty chodnikowe, które zostały ułożone na terenie pobliskich koszar wojskowych. Szczątki pochowanych zostały skopane, a wydobyte kości wywieziono do lasu na Dolinie Świętojańskiej. Roboty te wykonywali Żydzi więzieni w obozach utworzonych koło Rawicza” (Tadeusz Pawłowski, op. cit. s. 61).
Cmentarz katolicki w Rawiczu poświęcony został 15 sierpnia 1811 roku, należy więc do najstarszych w Wielkopolsce cmentarzy katolickich utworzonych za miastem (wcześniej powstawały wokół kościołów). Jego utworzenie wiązało się z coraz większą liczbą ludności w mieście, w tym wyznania katolickiego. Wcześniej katolicy chowani byli na cmentarzu przykościelnym w Łaszczynie, bowiem przez ponad dwa wieki od utworzenia Rawicza, stanowiąc mniejszość wśród głównie protestanckich mieszkańców miasta, należeli do parafii św. Marcina. Rawicką parafię katolicką utworzono w drugiej połowie XIX wieku. Najpierw, 13 stycznia 1837 roku, ks. abp Marcin Dunin powołał w ramach parafii łaszczyńskiej wikariat rawicki. Do samodzielnej parafii podniósł go 21 marca 1867 roku ks. abp Mieczysław Ledóchowski. Teren cmentarza katolickiego w Rawiczu był pierwotnie znacznie mniejszy od obecnego. Po utworzeniu parafii obejmował on około 1 ha. Potem był kilkakrotnie powiększany i dziś ma powierzchnię 4,5 ha.
Pod koniec XVIII wieku Rawicz zamieszkiwało 7290 osób, w tym 5411 było ewangelikami, 1087 żydami, 792 - katolikami. Taka struktura wyznaniowa, a również narodowościowa, utrzymywała się prawie od założenia miasta (z wyjątkiem liczby Żydów jako pełnoprawnych obywateli miasta w pierwszym okresie) aż po koniec wieku XIX. Dlatego chciałbym zacząć przedstawianie sylwetek znanych rawiczan (przy czym skoncentruję się na postaciach zasłużonych, ale mniej powszechnie dziś znanych lub, o zgrozo, całkiem zapomnianych) od przedstawicieli tych dawnych większości narodowościowo-wyznaniowych.